Page 20 - Microsoft Word - CMA BOOK_2

This is a SEO version of Microsoft Word - CMA BOOK_2. Click here to view full version

« Previous Page Table of Contents Next Page »

Cultural Migration in Autobiography Grundtvig Partnerships 2009-2011

This project has been funded with support from the European Commission. This publication reflects the views only of the author, and the Commission cannot be held responsible for any use which may be made of the information contained therein.

e-mail: kszia@komesnet.com.pl http://cma.internetdsl.pl

20

Chwilę zatrzymam się na swoim dzieciństwie i młodości.

Zawsze byłam bardzo, ale to bardzo samodzielnym dzieckiem i dlatego moi rodzice mieli to „szczęście” od czasu do czasu nieoczekiwanie dowiadywać się, że ich dziecko podjęło i urzeczywistniło kolejną „fatalną decyzję”. Nie było ich aż tak wiele, ale wszystkie kardynalnie zmieniały moje życie. Pierwsza samodzielna decyzja została powzięta w kwestii mojego zdrowia. Rosłam jako słabowite, chorowite dziecko i w wieku lat 11 zrozumiałam, że starania moich rodziców, żeby odizolować mnie od sportu, jeżdżenia na rowerze, biegania po podwórku z innymi dziećmi, doprowadzą tylko do mojego upadku. Przemyślałam wszystko i zapisałam się do sekcji sportowej na kajakarstwo. Co prawda nie umiałam pływać i mój przyszły trener zapisał mnie pod warunkiem, że w ciągu miesiąca nauczę się pływać. Pływać nauczyłam się dzięki tacie Rafałowi Mużanowskiemu, który całe swoje życie poświęcił rodzinie. Od kiedy z siostrą skończyłyśmy 7 lat, nasz tato pracował w obozie pionierskim 3 miesiące w roku i tak przez 10 lat. Robił to, żebyśmy mogły latem odpoczywać za miastem, w lesie i wzmacniać swoje zdrowie. Obóz był położony nad brzegiem jeziora i w czasie leżakowania wymykałam się ukradkiem nad wodę i uczyłam się pływać. Wyglądało to tak – nabierałam w płuca dużo powietrza, nurkowałam pod wodę i starałam się płynąć. Na szczęście nie utopiłam się, ale nauczyłam nieźle pływać i przyjęto mnie do drużyny. Kiedy przyjechałam do domu, powiadomiłam rodziców o swojej pierwszej samodzielnej decyzji. Przekonywali mnie, że mam za słabe zdrowie do uprawiania tak poważnego sportu, ale nie uznałam ich racji. Podjęli więc ostatnią próbę i powiedzieli: „Natalio, jak ty chcesz zajmować się wodnym sportem, skoro nawet pływać nie umiesz?”. Na to ja dumnie odpowiedziałam im, że już umiem i szczerze przyznałam, jak i gdzie się nauczyłam. Nie mieli ze mną lekko. Zrozumiałam to dopiero wtedy, kiedy dorosłam i sama miałam już dzieci. Teraz wiem, jak mogli się czuć, kiedy dowiedzieli się o mojej „własnej metodzie nauki pływania”.

Sporty wodne oczarowały mnie na 10 lat. Zapewne właśnie dzięki nim nauczyłam się stawiać sobie cele i realizować je. Byłam najsłabsza w drużynie, wielu podśmiewało się ze mnie, że tracę czas, bo i tak nie wygram zawodów. Nie zwracałam uwagi na ich kpiny, trenowałam dwa razy dziennie i w ciągu dwóch lat zdobyłam mistrzostwo miasta, a potem kraju.

W tym czasie pojawiła się u mnie jeszcze jedna pasja – medycyna. Mając 15 lat zapisałam się do kółka medycznego, które było zorganizowane przy Instytucie Medycznym. Co prawda i tam postawili mi pewne warunki – powinnam uczyć się w klasie o profilu chemicznym. Musiałam zmienić szkołę. Nowa była dość daleko od domu. Moją drugą decyzję rodzice przyjęli już ze spokojem.

Dziwny to był czas, czas mojego dzieciństwa i „rozwiniętego socjalizmu”. Nam, piętnastoletnim dzieciom, pozwalano uczestniczyć w zajęciach ze studentami, uczono jak trzymać skalpel i asystować przy operacjach, określać grupę krwi. Kiedy miałam niespełna 18 lat asystowałam przy porodzie i nigdy nie zapomnę tego niesamowitego wydarzenia. Doświadczyłam wtedy wielu skrajnych emocji – przerażenie, kiedy widziałam powiększające się rozwarcie, strach o nienarodzone jeszcze dziecko, chęć pomocy rodzącej. I tak mnie to zafascynowało, że na ziemię sprowadził mnie dopiero śmiech akuszerki. Tak chciałam w czymkolwiek pomoc przyszłej mamie, że sama, nie zauważywszy tego, zaczęłam przeć razem z nią. I doznałam uczucia wielkiej radości spowodowanej pierwszym krzykiem dziecka, przecięciem pępowiny i widokiem szczęśliwej twarzy matki!

Zapewne właśnie wtedy zrozumiałam jak kruche i dziwne jest ludzkie Życie i jakie to szczęście przyjść na świat. Wraz z ukończeniem szkoły średniej zakończyło się moje wspaniałe,

Page 20 - Microsoft Word - CMA BOOK_2

This is a SEO version of Microsoft Word - CMA BOOK_2. Click here to view full version

« Previous Page Table of Contents Next Page »